czwartek, 16 grudnia 2010

Skin Drink- Lush

Jakiś czas temu zachwycona maseczką Mask of Magnaminty i innymi kosmetykami z Lusha postanowiłam zafundować mojej skórze trochę luksusu.
Wybór padł na krem nawilżający Skin Drink. Jesienią i zimą moja skóra bardzo się przesusza, a stosowanie minerałów( teraz na zmianę ze zwykłą kolorówką) jej nie pomaga.

Moje wolne tłumaczenie opisu kremu ze strony producenta:

"Bogaty nawilżacz do skóry. Ten treściwy, gęsty krem zmienia naszą szorstką i suchą skórę w delikatną i miękką aż do następnego użycia. Wspaniała mieszanka sezamu, migdałów, oleju z wiesiołka dla nawilżenia. Do tego organiczne awokado dla zmiękczenia skóry, uspokajający olejek różany dopełniony kojącym aloesem. "

Pierwsze wrażenia po zobaczeniu opakowania? To za to maleństwo dałam ponad 50 zł?! Opakowanie było niezwykle lekkie, a w środku znajdował się krem o konsystencji budyniu. Zapach nie powala, czuję trochę olejku różanego i może awokado. Nie jest to sztuczny, chemiczny zapach. Po prostu składniki bez żadnych ulepszaczy.
Krem mnie nie zapycha, jest lekki, szybko się wchłania i daje na mojej skórze prawie mat( jeśli stosuję go o poranku).
Zdjęcie pokazuje ile kremu mi jeszcze zostało. To prawie połowa opakowania. Stosuję od 02.11. Czyli już półtora miesiąca! Zwykle kremy starczają mi średnio na 3 tygodnie. Ten jest bardzo wytrwały, ale uwierzcie mi, że nie żałuję go sobie. Stosuję raz, czasami 2 razy dziennie.

Jednak sądząc po opisie i nazwie kremu spodziewałam się magicznego kosmetyku, który sprawi,że nie będę już miała problemów z suchymi policzkami. Niestety w obecnej porze roku nie wystarczy stosowanie tylko jego, z podkulonym ogonem wróciłam do porannego stosowania mojej Calmy za 8zł... Co mnie urzekło dodatkowo w kremie? Na każdym opakowaniu jest naklejka z podobizną osoby robiącej dany produkt. W dodatku na czarnych opakowaniach jest napisane, żeby ich nie wyrzucać, tylko zebrać 5 czystych opakowań i wymienić je na świeżą maskę Lusha.
Rozpisałam się, więc przejdę do wniosków. Moim zdaniem krem jest całkiem fajny, ale nie należy spodziewać się po nim cudów. Raczej nie skuszę się ponownie, ponieważ za 50 zł można mieć już całkiem dobre kremy w naszym kraju. Plusem jest ogromna wydajność, podejrzewam, że skończę go w styczniu, lub później, więc jego cena jakoś się rozłożyła.

4 komentarze:

  1. Szkoda, że Lusha nie ma w Pl. :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym zużywać krem w 3 tygodnie ;) Mój projekt denko nabrałby rozpędu ;D
    Plus dla kremu z matowienie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widze,ze masz bardzo podobne spostrzezenia odnosnie kremu.Spodziewalam sie po nim duzo wiecej a wyszlo....i masz racje,jest diablo wydajny!

    OdpowiedzUsuń
  4. tak, ogólnie bez szału, więc nie kupię więcej. Liczyłam na nową skórę, skoro MoM działało rewelacyjnie ;)

    OdpowiedzUsuń