sobota, 16 lutego 2019

"Dziewczyny z Dubaju" Piotr Krysiak recenzja książki

Książka "Dziewczyny z Dubaju" napisana przez dziennikarza Piotra Krysiaka została wydana w 2018r. i miała zatrząść społeczeństwem. Przewijała się wszędzie, w telewizji w prasie, widywałam ją w dyskontach. Jednak niedawno oddawałam książki w bibliotece i zauważyłam ją wśród książek do wypożyczenia. 
Jeśli miałabym wydać na to dzieło 36,80 zł, byłoby to najgorzej wydane 36,80 zł w życiu. Męczyłam się z czytaniem tej książki ponad tydzień. Zastanawiałam się co gorszego czytałam w życiu i nie jestem w stanie znaleźć tytułu który by mnie tak wynudził. Nawet "50 twarzy Greya" miało jakąś fabułę.
Na wstępie książki autor podkreśla, że chce zachować autentyczność, dlatego zachowuje zapisy rozmów między dziewczynami w takiej formie w jakiej były. Rozumiem ten zabieg, jednakże nie rozumiem czemu niektóre dialogi pojawiały się po dwa, trzy razy? Kropka w kropkę ta sama sytuacja opisana w innych rozdziałach. Czy autor liczył, że zanudzi czytelnika tak bardzo, że nie zorientuje się, że dana sytuacja już była opisywana? 
Czy z książki dowiedziałam się czegoś nowego? Myślę, że nie. Większość kulis sprawy przewijała się w telewizji i prasie. Jedyną nowością są dane prostytutek. W książce mają zmienione inicjały lub imiona ale dzięki niektórym faktom z książki i wujkowi google można poznać prawdziwe imiona i nazwiska.
Myślę, że gdyby autor skupił się na porządnym reportażu takim na klka stron, to byłaby to całkiem ciekawa lektura. Niestety myślę, że głównie chęć zysku na skandalu skłoniła autora do spłodzenia książki, a częste powtórzenia miały na celu zwiększenie ilości stron. Jeśli ktoś chce się przekonać czy moja opinia jest słuszna zapraszam do lektury. Myślę jednak, że można spędzić czas dużo ciekawiej.
 
2/10

poniedziałek, 4 lutego 2019

Czy warto być wiernym bankom?

Większość z nas, gdy już podpisze umowę z jednym bankiem, to trzyma się go wiele lat i nie zmienia, pomimo lepszych ofert na rynku.
Tak było i ze mną. W wieku lat osiemnastu skusiłam się na bycie klientką mbanku. Był to rok 2006, szczyt bańki mieszkaniowej, lokaty były bardzo dobrze oprocentowane. Mbank charakteryzował się tym, że w zamian za bycie bankiem wyłącznie internetowym oferował lepsze oprocentowanie i zupełnie darmowe konto, bez żadnych warunków. 
Po kryzysie finansowym w 2008r. oprocentowanie lokat i kont spadło, jednak nadal kusiło mnie darmowe konto i karta. Potem z biegiem lat bank zaczął wprowadzać warunki. Początkowo darmowa karta przy płatnościach na 100zł, później na 200, aż doszli do 400zł płatności kartą. Ponadto co chwila były nocne przerwy techniczne, które czasami się wydłużały. Pewnego razu nie mogłam zapłacić za benzynę na stacji benzynowej, dobrze, że udało mi się uzbierać gotówkę.
Czarę goryczy przelały nie lokaty za 0,5% rocznie lecz właśnie opłata za kartę. Pewną transakcję bank zaliczył na miesiąc następny, a nie bieżący, przez co została mi naliczona opłata 8zł. Wtedy postanowiłam, że dosyć tego, likwiduję kartę i zmieniam bank. 
Po 10 latach założyłam konto w innym banku, w banku Millenium. Skusiły mnie darmowe bankomaty w całej Polsce, darmowe konto przy wpływach powyżej 1000zł i jednej płatności kartą w miesiącu. Jaki jest minus banku Millenium? Oprócz lokaty mobilnej i lokat promocyjnych ma również małe oprocentowanie zwykłych lokat.
Dlatego swoje oszczędności ulokowałam w obligacjach i lokatach w innym banku. Morał jest taki, że nie warto trzymać się kurczowo, z sentymentu swojego banku, warto rozglądać się jaka oferta na rynku jest dla nas najbardziej odpowiednia.