
Padło da lakier Oriflame w kolorze wina, kupiła go siostra, gdy jeszcze bawiła się w bycie konsultantką.
Zaczęłam malować paznokcie i myślałam, że szlag mnie trafi.
Czemu? Po pierwsze lakier ma skandalicznie maciupki pędzelek, umocowany tuż pod rączką. W dodatku wąziutki i jakiś felerny, tworzył smugi i ledwo dało się nim malować.
Dokończyłam tylko dlatego, że skończyły mi się waciki kosmetyczne i nie miałabym czym zmyć, a do uzyskania dobrego pokrycia potrzeba dwóch warstw.

Po prawej stronie macie porównanie pędzelków od różnych lakierów. Od lewej: felerny lakier z Ori, ELF i Wibo Extreme Nails.
Najlepiej maluje mi się ostatnim. Elf, też może być, ale ten mikrus na końcu odpada.
Same zauważcie różnicę, prawda, że ogromna?
Gorąco nie polecam, mimo, że lakier był dosyć tani.
Rzeczywiście tragiczny pędzelek:(
OdpowiedzUsuńno, jeszcze tak małego pędzelka nie widziałam :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Paula
kolor cudny ale pedzelek jest straszny...
OdpowiedzUsuńGR w kwadratowych butelkach (Fashion, Multi Dimensions, Holographic) mają jeszcze mniejszy :P, jednak mają taki plus, że wielką kwadrawową nakrętkę można rozbroić i pod nią jest mała wygodniejsza w trzymaniu
OdpowiedzUsuń