Dwa lata temu, po
raz pierwszy od dzieciństwa wybrałam się pod namiot. Był to skok
na głęboką wodę, gdyż nie dość, że campingowałam ostatnio
prawie dwadzieścia lat temu, to w dodatku zrezygnowaliśmy ze spania
na campingu i rozbiliśmy się na dziko po drugiej stronie zalewu.
Nie powiem, żeby noc była wygodna, okazuje się, że większość
rzeczy wychodzi podczas biwakowania. Nasz sprzęt był bardzo
skromny, stare śpiwory, materac do którego zapomniałam pompki(!),
koc, jedna latarka (za mało!), kuchenka na kartusze, sam namiot też
pozostawiał wiele do życzenia, małe igloo, bez dodatkowego
tropiku. W nocy nastąpiły pierwsze zgrzyty, budziłam się myśląc,
że atakują nas dziki, jednak to po prostu namiot był za krótki na
mojego chłopaka i hałasował podczas każdego ruchu. W dodatku
przez brak materaca i karimaty na ziemi spało się niezbyt wygodnie.
Zimą śledziłam
wyprzedaże w sklepach sportowych i stopniowo kupowałam sprzęty,
miniaturowy stoliczek, mały stołek, menażki, oświetlenie itp.
kolejnego roku wyjechaliśmy z tym małym igloo na prawie tydzień.
Bardzo miło wspominam tamten wyjazd, pomimo niedogodności naszego
namiotu. Namiot bez przedsionka nie jest dobry na takie wyjazdy,
wszystkie sprzęty musieliśmy trzymać poza namiotem i wkładać je
do namiotu gdy gdzieś wyjeżdżaliśmy. Ostatniego ranka obudziła
nas okropna ulewa i okazało się, że stolik, przybory kuchenne itp.
są całe w błocie. Czekało nas podwójne sprzątanie. Wtedy
podjęliśmy decyzję, że biwakowanie to coś dla nas i chcemy
większego namiotu. Mieliśmy kupić go dopiero w następnym sezonie
lecz zdecydowaliśmy się na spontaniczny wyjazd we wrześniu i tuż
przed nim kupiliśmy namiot Quechua Arpenaz Family 4.1. Chociaż
byliśmy i nadal jesteśmy przerażeni jego rozkładaniem i
składaniem to jest idealny na dłuższe wyjazdy. Jest to namiot z
powierzchnią użytkowania ponad 11 m.2! Duża sypialnia, w której
zmieszczą się nawet wysokie osoby i wszystkie bagaże, do tego
przedsionek o wysokości 1,9m! Idealny gdy pogoda nie sprzyja. Nie
będę się zbytnio rozpisywała na jego temat, gdyż zrobię na jego
temat osobną recenzję.
W tym roku
oszaleliśmy i kupiliśmy kolejny namiot. Dosyć tani, ok 180 zł,
Lidlowskiej marki Crivit. Jest idealny na jednonoclegowe wypady na
dziko. Ma tropik i mały przedsionek. Rozkłada się w miarę szybko,
bez problemu zrobi to jedna osoba, jest dosyć niski, jednak
sypialnia ma wymiary pozwalające się wyspać wysokim osobom. W tym
roku byliśmy pod namiotem 4 razy, dwa wypady krótkie, dwa dłuższe,
być może pogoda pozwoli nam na jeszcze trochę. Z każdym wypadem
znajdujemy coraz więcej rzeczy które się przydadzą, łapię się
na tym, że nawet robiąc zakupy w sklepie spożywczym szukam
promocji na konserwy i dania które się nie psują.
Kiedyś trafiłam w
internecie na cytat, że campingowanie to wydawanie majątku na życie
jak włóczęga. To prawda. Nasz sprzęt zajmuje już trochę
miejsca, niedługo będzie miał własny regał w garażu. Mogę się
pochwalić, że już do perfekcji opanowałam pakowanie samochodu na
wyjazd. Każda rzecz ma swoje miejsce, każda jest układana w
określonej kolejności. Nauczyłam się sporządzać listę rzeczy
do spakowania, główne sprzęty trzymam na jednej półce, więc też
wiem, że nic nie zapomniałam. Już za mną są wpadki z zapomnianą
pompką czy oświetleniem.
Koleżanki pukają
się w głowę, że jak to tak jechać, wyjazd z robakami, mrówki,
komary, a może jakieś dzikie zwierzęta? Jak mogę gotować na
biwaku? Mówiąc szczerze w tym roku dwa razy miałam dość namiotu,
przez atak mrówek. Jednak plusy przebijają minusy. Po pierwsze
nocując na dziko mamy ciszę, spokój i bliskość przyrody.
Podobnie może być jeśli wybierzemy rozsądnie pole namiotowe.
Nigdy nie zasypiam tak dobrze jak pod namiotem, często zasypiam jak
dziecko już o 21, prawdopodobnie przez to, że cały dzień wdycham
świeże powietrze, co stanowi kontrast dla mojej pracy biurowej.
Gotowanie na biwaku? Uwielbiam! Relaksuje mnie nawet zagotowanie wody
na kawę. Nasza kuchenka ma jeden palnik, więc zwykle we dwójkę
wymyślamy dania jednogarnkowe, żeby jak najskuteczniej wykorzystać
kartusz z gazem. Często wręcz przesadzamy z ilością jedzenia,
dlatego warto zabrać ze sobą plastikowe pojemniki. Od tego roku
mamy też lodówkę turystyczną, przydatna w miejscach w których
możemy mieć dostęp do prądu.
Kończąc ten post
zaczynam rozmyślać czy zdążymy jeszcze w tym roku gdzieś
wyjechać, powoli robię w głowię listę zakupów na kolejny,
czwarty już sezon biwakowania. Być może zdecydujemy się odwiedzić
jakieś zagraniczne pola, marzy mi się podróż do Szwecji. Gorąco
polecam chociaż spróbować wyjazdu pod namiot.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz