środa, 22 sierpnia 2018

Moja biwakowa historia- czyli jak jeden wyjazd przerodził się w campingowe hobby.

Dwa lata temu, po raz pierwszy od dzieciństwa wybrałam się pod namiot. Był to skok na głęboką wodę, gdyż nie dość, że campingowałam ostatnio prawie dwadzieścia lat temu, to w dodatku zrezygnowaliśmy ze spania na campingu i rozbiliśmy się na dziko po drugiej stronie zalewu. Nie powiem, żeby noc była wygodna, okazuje się, że większość rzeczy wychodzi podczas biwakowania. Nasz sprzęt był bardzo skromny, stare śpiwory, materac do którego zapomniałam pompki(!), koc, jedna latarka (za mało!), kuchenka na kartusze, sam namiot też pozostawiał wiele do życzenia, małe igloo, bez dodatkowego tropiku. W nocy nastąpiły pierwsze zgrzyty, budziłam się myśląc, że atakują nas dziki, jednak to po prostu namiot był za krótki na mojego chłopaka i hałasował podczas każdego ruchu. W dodatku przez brak materaca i karimaty na ziemi spało się niezbyt wygodnie.
Zimą śledziłam wyprzedaże w sklepach sportowych i stopniowo kupowałam sprzęty, miniaturowy stoliczek, mały stołek, menażki, oświetlenie itp. kolejnego roku wyjechaliśmy z tym małym igloo na prawie tydzień. Bardzo miło wspominam tamten wyjazd, pomimo niedogodności naszego namiotu. Namiot bez przedsionka nie jest dobry na takie wyjazdy, wszystkie sprzęty musieliśmy trzymać poza namiotem i wkładać je do namiotu gdy gdzieś wyjeżdżaliśmy. Ostatniego ranka obudziła nas okropna ulewa i okazało się, że stolik, przybory kuchenne itp. są całe w błocie. Czekało nas podwójne sprzątanie. Wtedy podjęliśmy decyzję, że biwakowanie to coś dla nas i chcemy większego namiotu. Mieliśmy kupić go dopiero w następnym sezonie lecz zdecydowaliśmy się na spontaniczny wyjazd we wrześniu i tuż przed nim kupiliśmy namiot Quechua Arpenaz Family 4.1. Chociaż byliśmy i nadal jesteśmy przerażeni jego rozkładaniem i składaniem to jest idealny na dłuższe wyjazdy. Jest to namiot z powierzchnią użytkowania ponad 11 m.2! Duża sypialnia, w której zmieszczą się nawet wysokie osoby i wszystkie bagaże, do tego przedsionek o wysokości 1,9m! Idealny gdy pogoda nie sprzyja. Nie będę się zbytnio rozpisywała na jego temat, gdyż zrobię na jego temat osobną recenzję.
W tym roku oszaleliśmy i kupiliśmy kolejny namiot. Dosyć tani, ok 180 zł, Lidlowskiej marki Crivit. Jest idealny na jednonoclegowe wypady na dziko. Ma tropik i mały przedsionek. Rozkłada się w miarę szybko, bez problemu zrobi to jedna osoba, jest dosyć niski, jednak sypialnia ma wymiary pozwalające się wyspać wysokim osobom. W tym roku byliśmy pod namiotem 4 razy, dwa wypady krótkie, dwa dłuższe, być może pogoda pozwoli nam na jeszcze trochę. Z każdym wypadem znajdujemy coraz więcej rzeczy które się przydadzą, łapię się na tym, że nawet robiąc zakupy w sklepie spożywczym szukam promocji na konserwy i dania które się nie psują.
Kiedyś trafiłam w internecie na cytat, że campingowanie to wydawanie majątku na życie jak włóczęga. To prawda. Nasz sprzęt zajmuje już trochę miejsca, niedługo będzie miał własny regał w garażu. Mogę się pochwalić, że już do perfekcji opanowałam pakowanie samochodu na wyjazd. Każda rzecz ma swoje miejsce, każda jest układana w określonej kolejności. Nauczyłam się sporządzać listę rzeczy do spakowania, główne sprzęty trzymam na jednej półce, więc też wiem, że nic nie zapomniałam. Już za mną są wpadki z zapomnianą pompką czy oświetleniem.
Koleżanki pukają się w głowę, że jak to tak jechać, wyjazd z robakami, mrówki, komary, a może jakieś dzikie zwierzęta? Jak mogę gotować na biwaku? Mówiąc szczerze w tym roku dwa razy miałam dość namiotu, przez atak mrówek. Jednak plusy przebijają minusy. Po pierwsze nocując na dziko mamy ciszę, spokój i bliskość przyrody. Podobnie może być jeśli wybierzemy rozsądnie pole namiotowe. Nigdy nie zasypiam tak dobrze jak pod namiotem, często zasypiam jak dziecko już o 21, prawdopodobnie przez to, że cały dzień wdycham świeże powietrze, co stanowi kontrast dla mojej pracy biurowej. Gotowanie na biwaku? Uwielbiam! Relaksuje mnie nawet zagotowanie wody na kawę. Nasza kuchenka ma jeden palnik, więc zwykle we dwójkę wymyślamy dania jednogarnkowe, żeby jak najskuteczniej wykorzystać kartusz z gazem. Często wręcz przesadzamy z ilością jedzenia, dlatego warto zabrać ze sobą plastikowe pojemniki. Od tego roku mamy też lodówkę turystyczną, przydatna w miejscach w których możemy mieć dostęp do prądu.
Kończąc ten post zaczynam rozmyślać czy zdążymy jeszcze w tym roku gdzieś wyjechać, powoli robię w głowię listę zakupów na kolejny, czwarty już sezon biwakowania. Być może zdecydujemy się odwiedzić jakieś zagraniczne pola, marzy mi się podróż do Szwecji. Gorąco polecam chociaż spróbować wyjazdu pod namiot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz